„Kiedy poczujesz, że muzyka Cię ogarnia, bęben bije w rytm Twojego serca czujesz, że popadasz w oszołomienie a Twoje ciało omdlewa i wszystko wokół znika – nie zdajesz sobie sprawy, kiedy w zauroczeniu zaczynasz tańczyć swój własny starożytny i tajemniczy taniec na iskrzących się węglach.”
   
    Jak łatwo się domyślić, nie jesteśmy prekursorami i to nie my byliśmy  odpowiedzialni za powstanie tradycji „chodzenia po ogniu”. Jest wiele różnych teorii, legend i prób wyjaśnienia skąd wziął się ten obrzęd. Przyznam, że dla mnie najbardziej wiarygodnym przekazem jest ten, mówiący o bułgarskich korzeniach Nestinarstwa. Zgodnie z nim, obrzęd ten pojawił się jeszcze przed Chrystusem jako pogańska ceremonia wykonywana przez pogańskich Traków. Swoją drogą bardzo ciekawy lud. Warto w tym miejscu na przykład przypomnieć ich podejście do śmierci. Wierzyli oni mianowicie, że prawdziwe życie rozpoczyna się po tym jak człowiek umiera. Okres jaki spędza na ziemi jest okresem przejściowym. Dlatego też pogrzeby były kilkudniową ucztą bardziej przypominającą nasze współczesne wesela niż ceremonię ostatniego pożegnania. Życie po śmierci miało być przepełnione radością, beztroską i dobrobytem. Mając taką wizję przyszłości pozaziemskiej, wojownicy Traccy należeli do jednych z najlepszych w tamtym okresie. Nie mieli wątpliwości co do konieczności oddania życia na polu bitwy. Trakowie wierzyli przy tym, że dziecko rodząc się przychodzi do gorszego świata. Narodziny nie były czymś, co wywoływało u nich radość i uśmiech na ustach. Opłakiwali i umartwiali się nad losem młodego człowieka, który przekroczył właśnie bramę do świata pełnego zła, przemocy i udręki.
    Taniec na rozżarzonych ogniach miał pomóc w tym, aby okres życia na ziemi mógł przebiegać w spokoju i dostatku. Wierzono, że zapalony ogień przepędza złe duchy, nieszczęścia, choroby a uczestnicy rytuału otrzymują przebaczenie za grzechy, przez co są silniejsi i spokojniejsi. Już od samego rana, osoby które miały przejść przez ścieżkę ognia poddawały się głodówce i medytacji. Wychodzono z założenia, że tylko pełne oczyszczenie i złączenie z siłą wyższą od nich zapewni bezpieczne przejście. Tańcem na rozżarzonych węglach Trakowie witali lato oddając cześć bogu Słońca który niósł ze sobą ogień. Błagali go by obdarzył ich zdrowiem, urodzajem i powodzeniem w ciągu roku.
    Nestinarstwo rozpowszechnione było w tamtym okresie w prawie całej południowo – wschodniej Tracji, obejmującej częściowo tereny dzisiejszej Bułgarii, Turcji i Grecji. Po przyjęciu chrztu przez Bułgarów i ustanowieniu religii chrześcijańskiej jako jedynej i oficjalnej, rytuał zaczął wymierać. W dużej mierze przyczyniło się do tego stanowisko kościoła, który zakazał nestinarstwa, nazywając go herezją i nakładając ekskomunikę. Lata mijały a historie o ludziach chodzących po ogniu, których stopy nie noszą najmniejszych śladów poparzeń powoli zaczynały wymierać.
    W XIV wieku Bułgaria zostaje podbita przez Turków. Ludność poddawana jest asymilacji a wsie i miasteczka są palone. Spora część z nich ulega całkowitemu zniszczeniu. Podobny los potkał niewielką wioskę Byłgari w górach Strondża. Okoliczne zabudowania płonęły a wśród kłębów czarnego dymu widać było wieżę kaplicy, która dla lokalnej społeczności była symbolem ich wiary i oddania Chrystusowi. I wówczas wydarzyła się rzecz, którą wiele osób przedstawia jako legendę. Pewna starsza kobieta, mieszkanka Byłgarii, widząc płonącą kaplicę ostatkiem sił weszła boso i w podartym ubraniu do jej środka. Wzięła jedyną ocalałą, nietkniętą przez pożar ikonę Św. Konstantyna i Św. Heleny po czym przeniosła ją kołysząc się jakby w transie przez płonące węgle. Ku zaskoczeniu wszystkich którzy to widzieli, nie odniosła żadnych oparzeń. Uważa się, że wydarzenie to przyczyniło się do zmiany stanowiska kościoła i przyzwolenia na powrót do tradycji sprzed wieków.
    Wioska Byłgari uważana jest za swoistą stolicę Nestinarstwa. Św. Konstantyn i Św. Helena zaś za patronów Nestinarzy. Najbardziej doniosłym rytuałem, kultywowanym do dziś w Bułgarii, jest taniec na rozżarzonych węglach w dniu ich święta (21-23 maja (lub 3-5 czerwca zależnie od respektowanego akurat kalendarza)). Uważa się, że aby bezpiecznie móc to zrobić, trzeba oddać się opiece tychże świętych. Takich ceremonii jest jednak coraz mniej. Dzisiaj w większości przypadków jeśli organizuje się taki spektakl, jego głównym celem jest uatrakcyjnienie pobytu zagranicznym turystom przybywającym licznie do nadmorskich kurortów. Nawet na ulotkach zapraszających na takie widowisko częściej pojawia się współczesne określenie „Firewalking” zastępujące tradycyjne „Nestinarstvo”. Osobiście uważam, że jakkolwiek tego nie nazwiemy, należy jednak pamiętać o tradycji i korzeniach powstania Nestinarstwa, tworząc spektakl zgodny  z tym, co przyświecało naszym przodkom. Etnografowie zaznaczają, że pieśni nestinarskie są najszybciej zanikającym elementem obrzędu. Kiedyś podczas ceremoniału używane były instrumenty muzyczne, szczególnie ważny jest tu bęben oraz kobza. Dziś nie przykłada się do tego już takiej wagi.
    W 2009 roku Nestinarstwo zostało wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.