W kilkuletniej praktyce nestinarskiej miałem do czynienia z wszystkimi wyżej wymienionymi sposobami wykorzystania firewalkingu. Gdyby mnie ktoś dziś zapytał którą formę wybieram, bez wahania odpowiedziałbym że warsztaty o charakterze motywacyjno – duchowym. Moim zdaniem to z takiej właśnie formy człowiek który pierwszy raz spotyka się na tej płaszczyźnie z żywiołem ognia, jest w stanie coś dla siebie wziąć.
    Oprócz trzech wymienionych sposobów wykorzystania firewalkingu, nie można zapominać o pierwotnym, czyli tańcu po rozżarzonych węglach, jako ceremonii religijnej. Niestety. W żadnej innej formie nie widać takiej komercjalizacji jak właśnie na tej. Wystarczy pojechać do któregoś z nadmorskich Bułgarskich kurortów, by w ofercie znaleźć tzw. wieczory tradycji a na nich pokazy firewalkingu. Nie ma tam mowy o obrządku religijnym, przeżywaniu tego wydarzenia itp. Podstawowym celem jest zapewnienie atrakcji spragnionym wrażeń turystom. Ci zaś występują w charakterze widzów i nie uczestniczą aktywnie w ceremonii. Jest to czas na zrobienie zdjęć, którymi będą mogli pochwalić się w domu. Traktują to w większości przypadków jako ciekawostkę.
    Inną formą komercji, oprócz pokazowej którą przybliżyłem wyżej, jest robienie tzw. „show”. Nie jest w tym wypadku jednak wykluczone, aby pod przykrywką takiej „atrakcji” przemycić kwestie motywacyjne. Zdarzyło nam się robić warsztaty dla dużych i znanych firm i banków. Mieliśmy sugestię, aby „była dobra zabawa”. Jasne, firewalking to nie ceremonia umartwiania się :) Ale robiliśmy to zawsze „po swojemu”, czyli wesoło ale w nurcie motywacyjno - duchowym. Pomocne w tym przypadku było wykształcenie moje oraz mojego kolegi (obaj jesteśmy terapeutami uzależnień i na co dzień motywujemy ludzi do zmiany :) ). Obserwując kierunek rozwoju firewalkingu zarówno w naszym kraju jak i na świecie widzę, że idzie on właśnie w tym kierunku. Wiele firm organizując integrację zespołu korzysta z podobnych narzędzi, motywując ludzi do wykraczania poza swoją strefę komfortu i podejmowania wyzwań.